17 listopada 2014

Kreta, Królowa Greckich Wysp

Kalimera,

Długo się zbierałam aby napisać tego posta, po moim powrocie z Krety tak wiele się już wydarzyło i dzieje. Już na samej Krecie zaczęło się dziać.. ten piękny tydzień jaki tam spędziliśmy na zawsze zmienił Nasze życie. To właśnie tam powiedziałam TAK! Wyjechałam z chłopakiem wróciłam z narzeczonym. Jak dobrze to brzmi!
 Całe te 7 dni były magiczne. Robiłam dużo zdjęć, jako jedyna chyba ze wszystkich hotelowych gości korzystałam najczęściej z basenu :P Pływałam w morzu Śródziemnym. Baa, nawet nurkowałam amatorsko. Nałykałam się tyle słonej wody co nigdy.. Swoją drogą nie wiedziałam, że morze Śródziemne jest aż tak zasolone. Woda jak zupa.. w życiu w takiej ciepłej wodzie nie pływałam. Istna przyjemność ;)
Plaże na Krecie nie są piaszczyste.. tam gdzie przebywałam były plaże żwirkowe lub kamieniste, więc trzeba było uważać podczas pływania, a do chodzenia po plaży warto mieć specjalne buty.
Plaża hotelowa jedynie była bezpieczna, z piaskiem piaszczystym, ale nie podobała nam się... korzystaliśmy z plaży publicznej mimo nie wygodnego żwirku i kamieni.
Spacerując w wodzie kompletnie zapomniałam o licznych jeżowcach, o których ostrzegała nas rezydentka.. na szczęście na żadnego nie nadepnęłam, ale na filmiku pod wodą widziałam czające się czarne jeżo kulki.
Hotel najlepszy, lepiej wybrać nie mogliśmy. Pyszne jedzenie, w opcji all inclusive mogliśmy jeść dowoli, ale apetytu niestety nie miałam.. chyba za dużo emocji :) Codziennie delektowałam się drinkami i słodkimi lodami i nie myślałam o rzeczywistości. Byliśmy w końcu w raju... ;)
Co do samej pogody to było różnie. Było zaaaawsze ciepło, czasami upalnie, ale pojawiały się niekiedy szare chmurki, które lubiły zakrywać nam słońce i przeszkadzały w opalaniu się.
Pierwszego dnia był straszny sztorm i nie było słońca. Pozostałe dni były pogodne. Uważam, że jak na październik to było bardzo miło, ponoć wtedy w Polsce było przerażająco zimno, więc my w tym czasie wygrzewaliśmy na kreteńskiej wyspie skąpani słońcem. Jednak już nie wybierzemy się nigdy w październiku na wakacje... brakowało nam jeszcze więcej słońca i nie chcemy już walczyć z chmurami. Następne takie tropiki zaplanowane na podróż poślubną. Już powoli się rozmarzam... :D



Dzień I niestety straciliśmy na dotarcie na Krete. Lot mieliśmy mieć rano, ale zmieniła się linia lotnicza i nasz samolot z polskiej linii EuroLot przemienił się na grecką linie Hermes Airlines i wylot był o g.19. Na Krecie byliśmy o 1 w nocy, ponieważ mieliśmy międzylądowanie we Wrocławiu.
Nie było tak źle jak myślałam ;)


Nasz hotel był na północnym wschodzie w małej, spokojnej miejscowości Analipsi.
Następnego dnia tuż po śniadaniu wybraliśmy się na spacer. Nareszcie zobaczyłam lazurowe morze na żywo! Byłam wniebowzięta! :D
Tego dnia był ogromny sztorm..w życiu nie widziałam tak gigantycznych fal!! Trzeba było uważać.. :D Miejscowi mówili, że takiego sztormu to u nich nawet podczas tegorocznej zimy nie było. Ależ nam się trafiło.
Palmy powiewały szaleńczo na wietrze! Na szczęście taki dzień był tylko jeden, jedyny! ;))



Próbuję powstrzymać sztorm! 


Mój narzeczony z naszą ulubioną zabawką - GoPro :)
Zarejestrowała piękne video wspomnienia z tej podróży.


Na terenie hotelu. Bardzo zielono :) Ukochane palmy miałam pod dostatkiem.



A takich kapliczek na Krecie było wiele..


Zwiedzamy hotel ;)


Warto jest skręcić w boczne uliczki. Można tam poznać prawdziwą Grecje.


Kotów na Krecie jest pod dostatkiem.



Magiczne miejsce, 30.09.2014r.


Piechol ma sieste


Takiego zachodu słońca to jeszcze nie widziałam...
Jakby czas zatrzymał się w miejscu...



Czas na wycieczkę!


W drodze na Lagune Balos
I mnóóóstwo górskich kóz.




Tam za tą skałą był raj. Cudowna Laguna Balos, o której marzyłam od lat. Mieliśmy tą wycieczkę wykupić u rezydenta, ale ostatecznie daliśmy się namówić na wypożyczenie wspólnie auta z parą, którą poznaliśmy na Krecie. Przygoda, więcej się zobaczy. To Nas przekonało. Niestety nie dojechaliśmy na Lagune, a byliśmy tak blisko... coś się stało z naszym autem i musieliśmy zawrócić. Nie chcieliśmy ryzykować, baliśmy się o życie, droga była niebezpieczna.
Auto nie dało rady pokonać dalszej górskiej, stromej drogi. Co za pech, podjeżdżały gorsze auta, a nasz akurat nie dał rady...
 Był to dla mnie ciężki orzech do zgryzienia.. potrzebowałam kilku godzin, żeby dojść do siebie ;) Marzyć o czymś od lat, pokonać tyle mil by tam się zjawić, czujesz, że masz to marzenie w zasięgu ręki, a tu nagle bęc... nie możesz tego mieć, coś Ci to zabiera.
 Czułam się w pewnym momencie strasznie, ale coś za coś.. za to zobaczyłam piękną wenecką Chanie i lazurowe jezioro Kournas. A tego nie było w planie, było rownież cudownie, a uczucie smutku minęło tak szybko jak tylko się pojawiło.
Na lagune Balos kiedyś wrócimy. Popłyniemy rejsem z Kissamos. Mamy po co wrócić na Krete i czeka nas Zachodnia część Krety, której poczuliśmy smak tylko przez chwile będąc w Chanii.


Chania.
I pamiątki, greckie buble :)



Latarenka być musi ;)




Romantycznie w Chanii




Czarna wdowa.
Udało mi się ją zobaczyć!!! :D


Bazarek w Chanii


Jezioro Kournas.
Takiego błogiego spokoju Ja i D. nie czuliśmy od daaawna.








Następne 2 dni odpoczywaliśmy przy basenie i na terenie hotelu.
Tego nam było trzeba ;)


Moje czytadło do opalania





Ten basen był wspaniały! A raczej baseny, bo było ich aż trzy! 
Nie było bitwy o leżaki jak to zwykle bywa w hotelach ;)


Plaża w Analipsis





W drodze na kolejną wycieczkę. Jedziemy na wschód Krety, na plaże Vai.




Banany!
Takie pyszne i..malutkie.




Jesteśmy na Vai. Pierwsi! Plaża tylko dla Nas!!!
Myślałam, że tutaj znajdziemy złoty piasek, ale niestety.. był żwirek.
 Zaczęliśmy doceniać nasze polskie plaże, żeby jeszcze tylko woda była ciepła ;)



Znany widoczek z przewodników 





Plaża z palmami


GoPro cały czas z Nami


Piękne widoki i wkurzające chmury







Bezludna wyspa


Odwiedziliśmy również Agios Nikolaus.
W tym miasteczku również się zakochałam. Miało swój niepowtarzalny klimat ;)


W życiu się tak nie opaliłam! Nie wspominając już o moich bladych nogach gdzie na Krecie złapało je nareszcie słońce! Były ciemne.. :D



Ostatni dzień. Czas pożegnać się z wyspą i z tym bajecznym hotelem.
Z tego miejsca po północy patrzyliśmy na gwiazdy przy brzmieniu muzyki z basenowego baru.


Ostatnie drinki


Najlepsza pamiątka z Krety.
Koszulka od Zulu :D


Pachnące kwiaty w październiku


Już ostatnie spojrzenie na to miejsce...



Uwieczniona z delfinami


W lobby hotelu i już naprawdę ostatni drink :D


I na koniec kolaże, które tworzyłam i wstawiałam nabieżąco na mojego mobilnego instagrama.










______________________________________________

To już koniec oprowadzania Was po naszej wycieczce na Krecie. 
Była na pewno piękna, niezapomniana i na zawsze pozostanie w naszej pamięci i sercach :)
Nie spodziewaliśmy się, że tak dużo zobaczymy. Mieliśmy bardziej chillować niż zwiedząć, a było i to i to. 
Po powrocie stwierdziliśmy, że na takie podróże już nigdy na tydzień, 10 dni lub 2 tyg. to najlepszy wybór ;) Czuliśmy taki niedosyt. To co dobre szybko mija, niestety.
Wrócimy na Krete, to jest pewne.  Sentyment i uwielbienie. To była nasza pierwsza wycieczka zagranice i w dodatku tak udana! Pragniemy zwiedzić kolejną wyspe pozostawioną w planach jako podróż poślubna, ale wolę jeszcze o tym głośno nie mówić bo wszystko może się zmienić, a nuż odkryję inną lagune o której będę śnić!

Yamas!
UDOSTĘPNIJ TEN POST

3 komentarze :

  1. Kochana prze piekne zdjecia!!!! ajjj ! wkoncu sie ich doczekalam :) :*

    Lily :)

    OdpowiedzUsuń
  2. to wygląda jak wymarzone miejsce dla mnie, zwłaszcza w związku z "dostatkiem kotów", które pewnie jeszcze są całe rozleniwione i przytulaste :) A te kozy ?! Mistrzostwo świata :) Piękne fotki !

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak Afrodyta:) Cudowna sesja:)

    OdpowiedzUsuń

Każdy pozostawiony przez Ciebie ślad sprawia mi radość i mnie motywuje (;
Wszelkie obraźliwe komentarze i spamy będą usuwane!

Anonimowych komentujących proszę o podpis!

Szablon stworzony przez Blokotka. Wszelkie prawa zastrzeżone.